girl lying on white bathtub
07 lipca 2025

Jestem kobietą. I chcę nią pozostać.

Jestem kobietą. I chcę nią pozostać. Nawet wtedy, gdy wszystko robię sama.

Nie chodzi o to, żeby było równo. Chodzi o to, żeby było prawdziwie. O spotkaniu kobiety i mężczyzny – bez walki i bez udowadniania.

Zbyt długo próbowałyśmy się zrównywać.

Zbyt mocno chciałyśmy udowodnić, że potrafimy – wszystko. Być twarde. Skuteczne. Samowystarczalne. I potrafimy. Budujemy, decydujemy, ogarniamy. Domy, dzieci, biznesy, projekty i siebie. Czasem i ich. Czasem świat. Ale w środku… gdzieś bardzo cicho… kiedy już nie trzeba udowadniać niczego… chciałybyśmy po prostu usiąść. Odłożyć ster. I westchnąć. Nie dlatego, że jesteśmy słabe. Ale dlatego, że jesteśmy kobietami. I już nie chcemy o tym zapominać.

Stoję przed lustrem. W koszulce od piżamy. Pół kubka zimnej kawy, telefon z trzema powiadomieniami, lista zadań, która zaczyna się jeszcze zanim otworzę oczy. Dzieci coś chcą. Praca coś chce. Ciało czegoś chce – ale nie wiadomo, czego. I w tym wszystkim – jest ta myśl, cicha, niemal zawstydzona: Czy ja dziś mogę po prostu… nie być silna?

Nie chodzi o powrót do skarpetek męża. Nie chodzi o cofnięcie historii. Nie chodzi o to, żeby znów ktoś mówił nam, gdzie nasze miejsce. To miejsce same wybieramy. Ale chcemy móc to zrobić nie tracąc siebie. Chcemy być kobietami. Nawet jeśli zarządzamy, tworzymy, decydujemy. Pod wszystkim, co robimy, chcemy czuć naszą miękkość. Cykliczność. Wrażliwość. Zmienność. To nie przeszkadza. To jest nasze źródło. Nie jesteśmy gorsze, bo czujemy. Nie jesteśmy słabsze, bo potrzebujemy. Nie jesteśmy mniej, bo nie chcemy być „takie jak oni”.

Nie musimy być takie jak oni. I oni nie muszą być tacy jak my. Kobieta potrzebuje bliskości, słów, przestrzeni na opowieść. Chce być wysłuchana, ale niekoniecznie analizowana… Potrzebuje czasem się rozlać, popłynąć, nie dokończyć myśli – a mimo to być zrozumiana. Mężczyzna potrzebuje działać. Czuć, że coś trzyma. Że coś stwarza. Jego językiem jest obecność w ruchu. Czuje się potrzebny nie wtedy, gdy analizuje, ale gdy może coś zrobić. I to wszystko jest w porządku. To nie są słabości. To nie są braki. To jest różnica. Która, jeśli zostanie uszanowana – może stać się pięknym spotkaniem.

Nie wszystko trzeba mówić. Nie wszystko trzeba tłumaczyć. Nie każdy detal naszej duszy musi być znany. Nie dlatego, że coś ukrywamy. Ale dlatego, że nie wszystko jest dla wszystkich. Są rzeczy, które niosę do kobiet. Do przyjaciółek, sióstr, kręgów. Tam się rozlewam. Tam jestem cała. Tam nikt nie próbuje mnie naprawiać. A w relacji… chcę oddychać. Czuć obecność. Czuć przestrzeń. Być – bez konieczności bycia rozumianą w całości. Nie chcemy już prób. Nie chcemy „zobaczymy, co z tego będzie”. Nie chcemy wchodzić w coś, co nie jest gotowe – w nadziei, że może się uda. Chcemy spotkania. Nie z projektowaną wersją siebie. Ale z człowiekiem, który nie chce zmieniać – tylko towarzyszyć. Chcemy być kobietami. Bez wyrzekania się siły. Bez udowadniania swojej wartości. Bez gry, bez roli, bez zbroi.

Nie jesteśmy mniej, gdy jesteśmy miękkie. Nie jesteśmy słabsze, gdy jesteśmy delikatne. Nie jesteśmy mniej obecne, gdy milczymy. Jesteśmy kobietami. I chcemy nimi pozostać. Bo właśnie tam – w tej zgodzie na siebie – zaczyna się prawdziwa relacja.

Pytanie do Ciebie, Czytelniczko: Czego dziś nie chcesz już dźwigać? Co możesz dziś – jako kobieta – odłożyć, bez poczucia winy?

Media społecznościowe

A website created in the WebWave website builder.